środa, 5 października 2011

Wywiad z Michałem, bohaterem powieści 'Lewy Ciążowy'

W ostatnim numerze Gazety Observer ukazał się wywiad z Michałem, bohaterem 'Lewego Ciążowego', zapraszam do zapoznania się z jego treścią poniżej:


Michał (M): Dzień dobry. Salon Sieci Telefonii Komórkowej, Michał. Słucham?
Redakcja(R): Dzień dobry panie Michale. Nazywam się Wioletta Kruze, dzwonię z redakcji Gazety Observer i chciałabym zadać panu kilka pytań. 
M: Proszę chwileczkę zaczekać, szef na mnie patrzy… O już mogę, słucham?
R: Domyśla się pan na jaki temat, chciałabym porozmawiać?
M: Tak, oczywiście. Chodzi pani o całe to zamieszanie z publikacją książki?
R: Tak. Czy możemy zaczynać?
M: Oczywiście. Proszę się tylko nie zdziwić, jeśli czasem będę mówił coś od rzeczy, na temat zalet nowoczesnych rozwiązań z dziedziny telefonii komórkowej… no, szefa mam nie teges… sama pani wie, prawda?
R: (śmiech) Tak, panie Michale, wiem. Czytałam książkę!
M: Naprawdę? I jak wypadłem?
R: Między innymi o tym chciałam porozmawiać. Czy już możemy?
M: Tak.
R: Dobrze. panie Michale, może na początek zadam pytanie, które dręczy każdego czytelnika, tak podczas samego czytania ‘Lewego Ciążowego’, jak i po ukończeniu lektury. Panie Michale, czy wszystko, co znalazło się w tej książce to prawda, czy tylko zwykła fikcja literacka?
M: Na początek odpowiem pytaniem na pytanie. Czy możemy przejść na ty?
R: (śmiech) Oczywiście, Wioletta.
M: Michał. A teraz właściwa odpowiedź. Nie do końca.
R: Nie do końca?
M: Tak. W rzeczywistości jestem dużo przystojniejszy (śmiech).
R: Panie Michale, to znaczy Michale, czy mam przez to rozumieć, że wszystkie zdarzenia opisane przez Łukasza Grzesia miały w rzeczywistości miejsce?
M: Jak już mówiłem, nie do końca. Na przykład powieść kończy się tak, że…
R: Michale, przepraszam, że wejdę ci w słowo, ale nie chciałabym w tym wywiadzie zdradzać zakończenia książki. Z pewnością część moich czytelników nie zdążyła jeszcze przeczytać ‘Lewego…’
M: Acha, rozumiem. No dobrze Wiola, mogę ci mówić Wiola?
R: Oczywiście…
M: Tak więc Wiola, załóżmy, że poza zakończeniem, o którym nie powiem ani słowa, wszystko zgadza się tak pi razy oko.
R: Rozumiem, że poza drobnymi szczegółami można uznać ‘Lewego…’ za - w pewnym stopniu - reportaż?
M: Tak. Na przykład, Jacek rzeczywisty jest jeszcze gorszy niż ten z ksiązki. To takie drobne szczegóły różnią świat opisany przez pana Grzesia od tego rzeczywistego, w którym przyszło mi żyć. Ale można powiedzieć, że to wszystko, to szczera prawda!
R: Czytelnicy często poddają w wątpliwość sytuację z molestowaniem termometrem. Czy to również prawda i przeżyłeś to na własnej…hmm, skórze?
M: Nie chcę o tym rozmawiać, ale tak, to też prawda i ledwo uszedłem z życiem. Czy możemy zmienić temat?
R: Dobrze. To może chciałbyś wypowiedzieć się na temat Grubego, który w książce jest Czarnym Charakterem. Czytelników zwłaszcza interesuje wasze pierwsze spotkanie po latach, które zakończyło się, delikatnie mówiąc - niemiło dla twoich genitaliów.
M: O tym też nie będziemy rozmawiać, dobrze? Ale w tym wypadku, dodatkowo, policja zabroniła mi się wypowiadać na temat Grubego, który aktualnie przebywa w areszcie śledczym.
R: Rozumiem. Michale, czy publikacja ‘Lewego Ciążowego’ wpłynęła w jakiś sposób na twoje aktualne życie?
M: Tak. Najnowsza Nokia z pewnością będzie lepszym rozwiązaniem, niż Samsung. Oczywiście, oczywiście sama pani zadecyduje… Przepraszam, Jacek wychylił nosa z zaplecza, ale dostał już ciastka, więc mamy chwilę czasu, tylko dla siebie. Przepraszam, jakie było pytanie?
R: Czy po publikacji ‘Lewego…’ odczułeś jakąś specyficzną zmianę w twoim życiu, inne nastawienie klientów, może jakieś listy z pogróżkami, może więcej kartek na walentynki?
M: Właściwie można powiedzieć, że pojawiają się podejrzenia wśród mieszkańców naszego miasteczka, że historia opisana przez pana Łukasza Grzesia mogła zdarzyć się na naszym podwórku. Czasem ktoś zagadnie nas w Salonie, albo na klatce schodowej, ale my wszystkiego się wypieramy, stukając się tylko w głowę. Wiesz, Wioletta, ten rodzaj sławy jest w tym momencie ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy.
R: No dobrze, ale co na to Jacek? Czy wyżywa się na was za to, że historia ta wypłynęła na jaw?
M: (długi śmiech) Jacek w ogóle  nie zauważył żadnej zbieżności z nami tutaj, ale jak mógłby to zrobić, skoro on do książek nie zagląda od czasu przeczytania ‘Janka muzykanta’. Sama rozumiesz. Oczywiście doszły go jakieś słuchy, ale on na swój idiotyczny sposób zrozumiał wszystko opacznie i czasem starszy nas mówiąc, że jeśli nie weźmiemy się do roboty, to on będzie jak ten Tyran-Jacek z ‘Prawego Ciążowego’?
R: ‘Prawego Ciążowego’?
M: No tak, on jest naprawdę stuprocentowym debilem!
R: Wiem, że Łukasz Grześ, na potrzeby powieści i w obawie o was, zmienił imiona wszystkich bohaterów poza twoim. Dlaczego?
M: Bo proponował mi w zamian Alojzego, Rafała, Kubę i Franciszka. A mi Alojzy kojarzy się z dziadkiem urodzonym w tysiąc osiemset którymś, Rafał z rafą koralową, Franciszka mamy już jednego w mieście i jest to zapita morda, a Kuba kojarzy mi się…sama wiesz z czym?
R: Nie wiem?
M: No jak nie wiesz, nie wyśmiewałaś się w dzieciństwie z chłopców imieniem Kuba?
R: Nie, możesz to wyjaśnić?
M: Hmm, nie. Ale opowiem ci historię, która pomoże ci to zrozumieć. Wiesz, jak byłem mały nigdy nie chciałem zostać kowbojem, a wiesz dlaczego? Bo mój lekarz rodzinny powiedział mi, że kowboj w języku angielskim to fonetycznie kałboj, a zaraz po tym powiedział mi co oznacza osobno słowo ‘kał’ i osobno ‘boj’.
R: (śmiech) Rozumiem, rozumiem. I stanęło na Michale.
M: Stanęło na Michale, a że ja się niczego nie boję, to poszło w świat!
R: I tym optymistycznym akcentem, chciałabym zakończyć nasz krótki wywiad. Czy chciałbyś powiedzieć coś specjalnie naszym czytelnikom?
M: Tak. Drodzy państwo, zasięg naszej sieci jest najlepszy w Polsce i w ogóle w całym wszechświecie. Darmowe minuty na telefony stacjonarne przysługują już przy doładowaniach kwotą dwudziestu złotych, po pierwszej minucie rozmowy…